← początek

Impresja o wietrze

16 września 2025

Stoję przy oknie z kubkiem kawy w dłoni, patrzę, jak wiatr szarpie wierzbą w ogrodzie. Nieco dalej dwa czarne ptaki, chyba gawrony, ni to walczą z wiatrem, ni to bawią się nim. Zawisają nieruchomo, delikatnymi ruchami skrzydeł i ogonów utrzymują równowagę, by po chwili zanurkować i dzięki nabranej w ten sposób prędkości pokonać opór pchającego je powietrza, a za chwilę wystrzeliwują ponownie w górę, wystawiając brzuch w stronę wiatru, dają mu zepchnąć się dwadzieścia, trzydzieści metrów, po czym znów szukają bezruchu w szybowaniu.

Godzinę temu biegłem w tym wietrze. Równy rytm kroków, mocne odbicia nóg, przyspieszony oddech. Uderzenia wiatru, kiedy z lasu wybiegałem między pola, krótki łopot, kiedy kaptur niczym żagiel złapał pędzące powietrze i nadął się wokół głowy. Jest wrzesień, sezon wiatrów jeszcze się nie zaczął. Nie ma we mnie tego zmęczenia, które czuję pod koniec lutego, kiedy z utęsknieniem wyglądam ciszy, bezwietrznej pogody – dzisiaj jeszcze wiatr jest przyjemny. Kiedy biegłem, naciskał na klatkę piersiową, ale po chwili, gdy skręciłem w lewo i okrążałem las polną, kamienistą dróżką, popychał mnie w plecy. Biegło się dobrze, lekko, pomimo wysokiego tempa.

Tym bardziej doceniam, teraz kiedy stoję z kawą przy oknie, jak dobrze jest móc obserwować pogodę zza szyby, z ciepłego i suchego domu. Byłem na zewnątrz, dałem się dotknąć żywiołom, a teraz stoję boso na drewnianej podłodze, dopijam kawę i uśmiecham się do ptaków, do nieba.